poniedziałek, 7 września 2015

9. Neonowy błysk

Idę właśnie korytarzem z Kirą do Sali Zebrań. Jesteśmy już spóźnieni. Kira nie do końca ogarnia, gdzie to jest, a już tym bardziej ja. Niby Jarem mu to tłumaczył, ale domyślam się, że próbował ich spławić jak najbardziej, żeby tylko móc znaleźć się ze mną sam na sam tak jak kiedyś. Jego też to ciągłe chodzenie w grupie męczy. Nie twierdzę wcale, że ich nie lubi, ale chyba powoli zaczyna rozumieć dlaczego ja czasami lubię pobyć sama. Jednak on w tych chwilach zostaje ze mną. Nie przeszkadza mi to. Kira jest najbliższą mi w tej chwili osobą. Dopóki będziemy się trzymać razem, dopóki wszystko będzie dobrze. Muszę myśleć chociaż po części pozytywnie, obiecałam to Kirze.
- Pamiętasz co mi obiecałaś? – No właśnie, o tym myślałam. Zapytał się mnie przyśpieszając co znaczyło, że chyba w końcu przypomniał sobie gdzie to jest.
- Pozytywne myślenie... przynajmniej na początku. Potem mogę biegać i krzyczeć, że wszyscy zginiemy – Triumfalnie uśmiechnęłam się w jego stronę. Z Kirą wszystko było takie proste. Nie musiałam powstrzymywać emocji. Mogłam być sobą, gdybym była taka przy chłopakach straciliby do mnie szacunek.
- Nie to! – Uniósł się wznosząc ręce do góry – Masz poznać nowe osoby! Nie pamiętasz? – Pokręciłam głową robiąc minę w stylu „Are you kidding me?" – No nic, w każdym razie ja pamiętam i szybko nie zapomnę uprzedzam cię! – Pogroził mi palcem na niby i roześmialiśmy się. – Czekaj! – Zatrzymał się na chwilę przyglądając metalowej tabliczce obok szarych drzwi po czym z uśmiechem na ustach otworzył je – Panie przodem
- Nie wygłupiaj się tylko idź – Popchnęłam go przodem, a on tylko prychnął coś o nieudanej próbie bycia dżentelmenem.
Ledwo tam weszłam, a poraziło mnie jasne światło. Było tu o wiele jaśniej niż na korytarzach. Ustawieni przed dosyć dużą sceną kadeci w mniej więcej moim wieku, wysoki sufit, szaro, biało i szaro, tak bym opisała tą salę. W jednej chwili wszystkie pary oczu zwróciły się na nas, a konkretniej na mnie... a jeszcze konkretniej na moje włosy. Postanowiłam na razie nie szlifować nikogo wzrokiem i bez słowa podeszłam do chłopaków za Kirą. Ustawiłam się przodem do sceny obok Jarema.
- Czuję na sobie spojrzenie wszystkich w tej Sali – Wyszeptałam do niego
- Dziwisz im się? – Popatrzył na mnie z rozbawieniem – Kobieto, masz neonowe włosy wręcz krzyczące „Ej tu jestem, zwróćcie na mnie uwagę". Dodatkowo jestem skłonny zaryzykować hipotezę, że ślepy patrząc się na twoje włosy odzyskałby widoczność koloru różowego, potwierdzone info – Wyszczerzył zęby w uśmiechu odwracając wzrok z powrotem na scenę.
Dopiero teraz zobaczyłam, że po bokach siedzieli dorośli. Najpewniej rodzice tych którzy mieszkają w Przystani... czyli w sumie wszystkich poza nami, Yacem i tym tajemniczym drugim kapralem i pewnie jeszcze kilka zwykłych Obrońców. Chociaż wątpię, żeby generał potrzebował mamusi pomagającej mu w przemówieniu. A przynajmniej na takiego nie wyglądał, pomyślałam, gdy trzy osoby weszły na scenę. Od lewej rudy zwany Aristole, ale ja i tak będę go nazywać rudy. Miał na sobie taki sam mundur jak ja, tylko, że miał dziwną odznakę na piersi. Metalowe kółko z liczbą 3. Nie wiedziałam co oznacza, ale każdy z nich to miał. Następny był Yace. Miał białe włosy z czerwonymi końcówkami, lekko dłuższe niż do ramion. Na odznace miał za to liczbę 11.
Kiedy zobaczyłam następną osobę prawie się przestraszyłam. Był nim ten sam facet, który przytrzymywał mnie przy ścianie. I z tego co wynika – drugi kapral, osoba z Carrecu. Te same czarne włosy z przedziałkiem, te same zielone oczy. Spojrzał się na mnie z uśmieszkiem, a ja natychmiast odwróciłam wzrok. Spróbowałam skoncentrować uwagę na generale i w samą porę, bo zaczął mówić.
- Witam wszystkich kadetów na utworzeniu 76 jednostki szkoleniowej! – Wszyscy zawiwatowali głośno, ale ja siedziałam cicho. Starałam się nie odwracać się w stronę kaprala, ale czułam jego wzrok na sobie przez cały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz