poniedziałek, 7 września 2015

7. Neonowy błysk

Wpatrywałam się w Edwina, a z moich oczu płynęła nienawiść. Miałam ochotę zastrzelić go, nie najpierw obezwładnić, a potem pociąć tak, żeby powoli się wykrwawiał, poodcinać mu palce, ale jeszcze wcześniej powyrywać paznokcie, wyrwać brwi, oderwać uszy... Co się ze mną dzieje... Poczułam, że zbiera się we mnie trzymany przez lata gniew, którego drobne przestępstwa takie jak przewracanie koszy na śmieci nie dały rady opanować. Patrzyłam się to na Felixa, to na Kirę. Nagle zaczęły mi się pojawiać mroczki przed oczami, kolory się dziwnie wyostrzyły, a moja uwaga skupiała się aktualnie na tym na co patrzyłam. Skierowałam wzrok na ręce faceta przytrzymującego mnie i natychmiast pokazała mi się wizja mnie wywracającej go. Potem popatrzyłam się na Edwina i pokazał mi się następnie obraz mnie chowającej się na osłoną i strzelającej do niego. Nie rozumiałam o co chodzi, ale mimowolnie popatrzyłam na Felixa i pokazała mi się wizja jego również uwalniającego się i pomagającego Jaremowi. Patrzył mi się w oczy i lekko kiwnął głową. Nim się obejrzałam facet leżał na ziemi a ja ślizgając się po ziemi schowałam się za starą skrzynią. Po lewej zobaczyłam Felixa uciekającego z Jaremem. I wtedy sobie coś uświadomiłam, ale za późno. Nikt z nich nie miał prawdziwej broni, były to pistolety ze strzałkami usypiającymi. To znaczyło, że nie chcieli nikogo zabić, albo nie mogli. Chcieli kogoś porwać. Gdyby chodziło tylko o Felixa rozegrałby to inaczej, ale nie, im chodziło o kogoś innego.
W momencie w którym to pomyślałam poczułam igłę wbijającą mi się w ramię. Czułam ból tylko w momencie w którym nią dostałam, ale tkwiąc w ramieniu była niewyczuwalna. Ignorując ją, wyciągnęłam pistolet i wycelowałam w jednego mężczyznę strzelając, potem w kolejnego i kolejnego. Ręce ani trochę mi się nie trzęsły. Nie mówię, że wcześniej nie strzelałam, ale nie byłam jakaś świetna w tym, a właśnie przed chwilą zastrzeliłam około 10 osób. Nie czułam nic. Broniłam Kiry. Zastrzeliłam dwóch strażników, którzy go trzymali i ciągnąc go za rękę pobiegłam z nim w stronę pociągu. Usłyszałam specyficzny dźwięk elektrycznego silnika i już wiedziałam, że Deniz dobrze wykonał swoją robotę. Popchnęłam Kirę jeszcze bardziej do przodu, zataczał się lekko pod wpływem szoku. Kątem oka dostrzegłam, że do pomieszczenia wbiega jeszcze więcej ludzi – rządowych żołnierzy. Ci już mieli prawdziwe spluwy. Nie minęła chwila, a poczułam przeszywający ból w nodze, który jednak chwilę później ustąpił. Biegłam dalej, nie zwracając na coraz to nowe postrzały. Czułam jakby wstąpiła we mnie jakaś tajemna moc, jeszcze się okaże, że jestem czarodziejem i kurde powystrzelam ich wszystkich iskrami z rąk. Niestety, nie mam wystarczającego levela, żeby odblokować tą umiejętność, parsknęłam śmiechem w myślach. Nawet uciekając przed wojskiem potrafię żartować. Przyśpieszyłam lekko ciągnąc Kirę za sobą. Wtedy się przewrócił. Popatrzyłam szybko na przyczynę jego upadku – jego noga, został postrzelony. Rozglądałam się zdesperowana dookoła, i po jakieś sekundzie przerzuciłam jego lekkie ciało przez ramię i biegłam przed siebie. Podbiegłam do najbliższego wagonu.
- Ruszajcie! – Wydarłam się kiedy Jarem wychylił się z przedniego wagonu kontrolnego. Schował głowę powrotem i poczułam, że pociąg zaraz ruszy. Otworzyłam drzwi od wagonu i położyłam tam Kirę. Zamknęłam drzwi i stanęłam przed wagonem wyciągając pistolet przed siebie.
Pociąg ruszył, a ja namierzałam żołnierzy zanim zdążyli mnie dostrzec. Zdjęłam kilku po czym pociągając za spust poczułam, że nie wyleciała żadna kula. Wyciągnęłam magazynek sprawdzając go – pusto. Przeklnęłam pod nosem chowając go z powrotem. Schowałam pistolet i ruszyłam wzdłuż pociągu próbując przednie wagony. Te tylne były towarowe i dało się wejść do nich tylko od góry, a nie miałam tyle czasu i siły, żeby sprawdzić czy dam radę się o jeden zaczepić i wspiąć. Biegłam przed siebie, ale poczułam, że zaczynam zwalniać. Mój nagły atak adrenaliny przestał działać. Próbowałam biec szybciej, ale krzyki żołnierzy tuż za mną nie dodawały mi otuchy. Przyspieszyłam jeszcze bardziej i znalazłam się metr od uchwytu za który mogłabym się złapać i utrzymać. Spróbowałam przyśpieszyć, ale kula w nodze dała o sobie znać i prawie się przewróciłam z bólu. Stwierdziłam, że musze zaryzykować, bo nie ma szans żebym przyśpieszyła i dogoniła wagon ciągle biegnąc. Spróbowałam jeszcze podbiec trochę bliżej, ale w końcu po nieudanej próbie zaryzykowałam. Podskoczyłam najmocniej na potrafiłam i spróbowałam złapać uchwyt w locie. Miałam jedną szansę, jeśli się wywalę, albo nie dogonię już pociągu, albo złapią mnie żołnierze – tak czy inaczej mnie złapią. Ledwo dotykałam uchwyt opuszkami palców, ale jakoś udało mi się go złapać. Prawie się przy tym przewróciłam. Prawie. Podciągnęłam się ostatkiem sił i postawiam stopy na kawałku metalu odstającym od wagonu.
Odetchnęłam z ulgą. Zaczęłam dyszeć ze zmęczenia. Miałam wrażenie, że zaraz rozpłaczę się ze szczęścia. Kira żyje. Felix żyje. Uciekliśmy. Dostaliśmy się do pociągu. Oszukałam śmierć. Resztką zregenerowanych sił wdrapałam się na dach pociągu. Stanęłam na wyprostowanych nogach patrząc się przed siebie, jechaliśmy ogromnym tunelem, dlatego mogłam spokojnie rozprostować się na dachu. Rozłożyłam ręce jak ptak i krzyknęłam.
- Łuhuu! – Krzyczałam jeszcze przez jakąś chwilę, póki nie zobaczyłam Felixa, który pewnie zaczął się martwić i poszedł zobaczyć co się dzieje. Podszedł do mnie uśmiechając się.
- Brawo generale – Podał mi rękę – Jeszcze jakieś rozkazy? – Uśmiechnął się jeszcze bardziej a ja się roześmiałam i pozwoliłam mu się podnieść.
- Następny przystanek – nowe życie! – Krzyknęłam i pociągnęłam Felixa w stronę wagonu kontrolnego. Wskoczyłam do środka przez wylot na dachu i od razu poczułam na sobie ramiona Jarema. Przytulił mnie.
- Obiecaj mi, że nie przyjmiesz już więcej kul i postarasz się przeżyć? – Zapytał patrząc mi się w oczy i po chwili uśmiechnął się i oboje się roześmialiśmy.
W kącie zauważyłam Kirę z zabandażowaną nogą.
- Znaleźliśmy ją w tym wagonie – wskazał na trzymaną w rękach apteczkę. Uśmiechał się. Podbiegłam i natychmiast go przytuliłam. Poczułam jak z moich oczu spływa pojedyncza łza.
- Nigdy już nie pozwolę ci się dla nas poświęcić – Powiedziałam uśmiechając się i wypuszczając się z uścisku.
- Tak jest generale – Roześmiał się i odłożył apteczkę na bok
- Co wy macie wszyscy z tym generałem? – Wstałam i podeszłam do Jarema
- Na razie musimy się też zająć tobą. Nie uwierzę jeśli powiesz, że nic ci nie jest. Stojąc tutaj naliczyłem przynajmniej trzy dziury po kulach. – W chwili w której mi to przypomniał wszystkie rany jakby dopiero teraz dały się we znak i zaczęły piekielnie boleć.
Usiadłam na ziemi i pozwoliłam, żeby Jarem mnie opatrywał. Starałam się nie patrzeć na pociski, które ze mnie wyciągał. Miałam szczęście, że w apteczce był spray znieczulający i nie musiałam czuć jak grzebie mi metalowymi wnętrznościami w skórze.
- Skąd się tego nauczyłeś? – Śledziłam ruchy jego rąk kiedy perfekcyjnie zszywał mi ramię.
- Mój ojciec był lekarzem wojskowym, a matka pielęgniarką. On zajmował się poważniejszymi obrażeniami typu przyszywanie kończyn i operacje, a ona wyciągała kule i ogólnie zajmowała się mniejszymi sprawami. – To mi przypomniało o czymś, spojrzałam się w stronę Kiry i nie dostrzegłam metalowych prętów, które miał wcześniej. Jarem to zauważył i od razu mi wytłumaczył – To był zacisk metalowy na nogę pomagający kości zrosnąć się poprawnie. Zdjąłem mu go, bo już go nie potrzebuje. Zresztą, mogły być w nim jakieś aparaty namierzające – To mówiąc wziął do rąk papier na którym leżały dwie kule wyciągnięte dosłownie ze mnie i pusta strzałka usypiająca. Otworzył okno i wyrzucił to wszystko poza pociąg. Słychać było cichy brzdęk kiedy pociski zderzyły się ze ścianą podziemnego tunelu.
Wstałam i spróbowałam poruszyć ramieniem. Ból był zdecydowanie mnie dotkliwy i mogłam przynajmniej normalnie funkcjonować. Noga również prezentowała się całkiem dobrze. Przy panelu kontrolnym siedzieli Felix i Deniz. Postanowiłam im nie przeszkadzać. Miałam wrażenie, fizycznego przemęczenia chociaż spałam całkiem niedawno. Nie chciałam jeszcze zasypiać, bo byłabym potem zaspana. Popatrzyłam nad głowy chłopaków i dostrzegłam mały wyświetlacz. Napis głosił „Czas do celu 4:52:03". Czyli miałam jakieś pięć godzin. Przysunęłam się do Kiry, który próbował zgrywać twardego i nie zasypiać, ale widać było, że powieki mu się same zamykają.
- Ej, możesz spać. Jeszcze dużo czasu. Obudzę cię jak będziemy dojeżdżać – Uśmiechnęłam się a Kira położył głowę na moich nogach. Postanowiłam nie odstępować go na krok. Nie pozwolę, żeby ktoś mi go drugi raz odebrał. Zaczęłam bawić się jego niesfornymi blond włosami. Mimo, że sięgały tylko prawie do ramion i tak niektórzy mylili go z dziewczyną. Był delikatny i miał bardzo dziewczęcą twarz. Kiedyś ktoś spytał czy nie jesteśmy parą. Dla mnie Kira jest tylko przyjacielem, nie wyobrażałam sobie nas w związku i nie zamierzam. Jesteśmy zżyci jak brat i siostra, a nawet bardziej.
Przez całą drogę czuwałam bawiąc się włosami Kiry. Obudziłam go pięć minut przed dotarciem do celu. Już z daleka zobaczyliśmy ogromną stację. Była cała biała, a gdy wysiedliśmy z wagonu zobaczyliśmy podwieszone na łańcuchach pod sufitem głowy różnorakich stworów. Chłopcy zaczęli się w nie wpatrywać i dyskutować, które zwierze co przypomina. Ja natomiast rozejrzałam się po stacji. Nic szczególnego, parę skrzyń, takich jak tych na stacji pod murem Venox, pojazd do rozładowywania większych przesyłek i ogromne metalowe drzwi na wprost nas. Zawołałam chłopaków i podeszłam do nich. Wcisnęłam przycisk obok w nadziei, że on je otwiera, ale ku mojemu zdziwieniu przed nami na drzwiach zaczął wyświetlać się hologram. Cofnęłam się lekko zaskoczona, ale wpatrywałam się w sylwetkę mężczyzny w białym stroju.
- Witajcie! Zapewne jesteście kolejnymi przybyszami z Carrecu. Czujemy się zaszczyceni goszcząc was tutaj. Mamy nadzieję, że wszelkie przestępstwa pozostawicie za sobą, oraz, że zaczniecie z czystą kartą i z czystą kartą skończycie. Owszem, mamy tutaj inny kodeks praw, ale to nie znaczy, że można kraść i zabijać co popadnie. Przypominamy o dyscyplinie, ci którzy się nie stosują są wysyłani z powrotem do Carrecu, prosto w ręce żołnierzy. Od teraz jesteście częścią Obrońców. Resztę przekaże wam przełożony.
W tej chwili drzwi się otworzyły, a nam ukazał się człowiek w białym stroju uśmiechający się w naszą stronę
- Zapraszam do środka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz