poniedziałek, 7 września 2015

5. Neonowy błysk

Obudziłam się na dachu wagonu, a Felix mnie obejmował. Jechaliśmy w tunelu kolejowym między Hat a Venox co znaczyło, że jesteśmy już poza sektorem Hat. Odsunęłam go od siebie i wstałam. Nie miałam ochoty na czułości z jego strony. Byłam wykończona psychicznie. To nie tak, że go nie lubię, ale po tym całym zajściu z Kirą straciłam do niego część zaufania. Mógł mi pomóc... mógł przekonać chłopaków żeby też pomogli, ale tego nie zrobił. Nie chcę się już tym zadręczać. Teraz muszę myśleć tylko o tym jak prześlizgniemy się w Venox do właściwej stacji.
Usiadłam na skraju wagonu. Nie mogłam wychylić za daleko nóg, ponieważ około metr ode mnie była gruba ściana tunelu, a pociąg jadący z tak dużą prędkością sprawiłby, że gdybym tylko dotknęła ściany tego tunelu – pęd oderwałby mi nogi. Zastanawiałam się ile jeszcze zostało nam drogi do pokonania. Przez brak słońca straciłam poczucie czasu.
W Hat i tak nie jest jakoś super jasno. Większość światła jest przeznaczana dla Hosty – wiadomo, hodowla, uprawy roli, muszą mieć dużo słońca. Ale i tak w moim sektorze było jaśniej niż tutaj. Właśnie, w moim sektorze? Czy ja mam mój sektor? Ditta mnie wyrzuciła, teraz zamierzam wyjechać za mury... Praktycznie Hat nie jest już dla mnie domem. Nie ma tam nikogo kogo chciałabym spotkać, włączając matkę Kiry. Nie miałabym odwagi spojrzeć jej w oczy.
Usłyszałam podnoszenie się klapy i obok mnie usiadł Jarem. Nie wiedziałam czy chce go widzieć, zwłaszcza po tym jak go uderzyłam. Nie żałuję, ci chłopcy przynieśli mi tylko kłopoty.
- Wiem, o czym myślisz – Powiedział patrząc się w migające co jakiś czas światełka na ścianie tunelu – Po jakiego grzyba ratowałam tym palantom tyłki? Mogłabym uciec i żyć spokojnie sama. Przecież strażnicy nie widzieli mojej twarzy, pewnie nawet mnie nie podejrzewają. – Uśmiechnął się i popatrzył się na mnie – Może i po części masz rację, ale są też dobre strony. Pojedziesz z nami za mury i rozpoczniesz nowe życie.
- Bez Kiry? – Syknęłam w napadzie złości. Moje oczy przepełniała nienawiśc do Jarema na którego się teraz patrzyłam. Wręcz raziłam go wzrokiem
- Wiesz, że nie to miałem na myśli – Odwrócił się z powrotem do ściany – Nie zamierzam tłumaczyć ci, że zostawienie Kiry było nieuniknione i próby ratowania go i tak poszłyby na marne – Siłą woli powstrzymałam chęć zepchnięcia go pod tory. – Bo i tak nie posłuchasz, ale musisz przestać obwiniać innych. Nie zapominaj, że ty też nie mogłaś go wyciągnąć, czyż nie? Jak możesz wymagać od innych czegoś, czego sama nie jesteś w stanie zrobić. To jest bez sensu.
- Nie prowokuj mnie – Tylko to zdołałam wysyczeć, bo gniew całkowicie zablokował mi zdolność tworzenia sensownej wypowiedzi.
- A właśnie, ostatnio zauważyłem, że spędzasz dużo czasu z Felixem, czyż nie?
- Czyż nie, czyż nie, czyż nie – Przedrzeźniłam go – Mów jak jesteś czegoś pewien, a nie się głupio pytasz. – Popatrzył się na mnie pytająco – To Felix spędza dużo czasu ze mną.
- Jeju co za różnica – Prychnął – W każdym razie, musisz coś wiedzieć – Poruszyłam się. Co takiego było ważne, żeby mówić mi to dopiero teraz? – Felix, jakby to powiedzieć... Kiedy nas złapali, ratowaliśmy Felixa z... - Nie dokończył bo, światło oślepiło jego oczy.
Wstałam zasłaniając lekko oczy ręką. Wjechaliśmy właśnie na połacie zieleni przed Venox. Popatrzyłam w górę. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby słońce tak jasno świeciło. Przyjemne ciepełko powiązane z lekkim wiatrem tworzyło idealną pogodę. Cóż, to w końcu stolica Carrecu, tutaj wszystko jest naj.
Poleciłam Jaremowi obudzić Deniza, a sama zajęłam się Felixem. Przykucnęłam lekko nim potrząsając.
- Felix, hej, musimy wstawać – Zero odpowiedzi – Rusz tyłek! – I w tym momencie ciągle śpiąc przyciągnął mnie do siebie i otulił rękami. Normalna dziewczyna pomyślałaby, że to słodkie, ale ja nie jestem normalna. Łapiąc za jego rękę podskoczyłam wywracając go w powietrzu i upuszczając z siłą na ziemię. Obudził się z głośnym stęknięciem przyglądając mi się, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Nie waż się mnie dotykać – Syknęłam i zeskoczyłam na dół do wagonu. Wiem, że zachowałam się ozięble, ale nie miałam nawet ochoty o tym teraz myśleć. Niech nie myśli, że wszystko jest w porządku.
- Jesteście gotowi, musimy wyskoczyć przed stacją – Powiedziałam i stanęłam przy drzwiach obserwując teren. Chwilę później wyskoczyliśmy tuż przed wjazdem na peron i schowaliśmy się za automatami. Wtedy to uświadomiłam sobie jak słabo byliśmy przygotowani. Tylko ja miałam broń, nie mieliśmy żadnego planu i kurcze blade wjechaliśmy właśnie do najważniejszej dzielnicy w Carrecu. Super
- Jarem – Na zawołanie odwrócił głowę w moja stronę – Wiesz gdzie dokładnie jest ten peron?
- Hm... z tego co wiem, to powinien był między murami – Powiedział jak gdyby nigdy nic
- Między murami?! – Ledwo powstrzymałam się od krzyku – Chyba kurde żartujesz! – Już miałam go podnieść za kołnierz, ale w porę się powstrzymałam. Musimy być ciszej
- Myślisz, że pociąg do osobno działającej jednostki frakcyjnej wojowników tak o byłby umiejscowiony  w środku miasta? – Zapytał sarkastycznie szeptem. – Gdybyśmy wysiedli wcześniej mielibyśmy jeszcze więcej do przejścia.
Pomyślałam przez chwilę. Był ranek. Może wcale nie musieliśmy tego robić na szybko. Moglibyśmy w międzyczasie się gdzieś zaszyć. Przygotować wszystko i załatwić to tak, żeby nikt nas nie odkrył. Moglibyśmy wynająć gdzieś pokój w hotelu. Zaraz In, myśl racjonalnie. Nie mamy żadnych oszczędności... Ale przecież inni mają.
- Błagam, proszę mi pomóc! – Podbiegłam do dorosłego mężczyzny wyglądającego na zamożnego – Moja siostra! Szłyśmy do koleżanki na urodziny i ona nagle zaczęła się dusić i upadła! Niech pan mi pomoże!
- Spokojnie, spokojnie, zaprowadź mnie do niej, dobrze?
Wprowadziłam mężczyznę w jedną z ciemniejszych uliczek. Szliśmy coraz głębiej, aż w końcu zobaczyłam zakręt.
- To tu za rogiem! – Krzyknęłam i pobiegłam szybciej.
W chwili, w której dorosły przeszedł za róg dostał w głowę od Deniza z wielkiej metalowej rury, którą ukradliśmy po drodze.
- No nieźle, nie wiedziałem, że aż tak dobrze udajesz – Skomentował Jarem przeszukując jego kieszenie. Felix stał dalej, widać było, że utrzymuje dystans
- Ta, jeszcze chwila a sam bym ci uwierzył, że masz siostrę – Zaśmiał się Deniz
- Dobra, facet ma całkiem sporo kasy przy sobie. Chyba gdzieś się wybierał. W każdym razie mam to gdzieś. – Jarem wstał gotowy do dalszych działań – Ale jednego wciąż nie rozumiem, jesteśmy poszukiwani, jak mamy po prostu wynająć pokój? – Wzięłam portfel z jego ręki – Nie wy, ja to zrobię. Wy wdrapiecie się przez okno.
Weszłam do hotelu. Wyglądał na nie zatłoczony i mały. Podeszłam do recepcji. Jakaś kobieta wstukiwała coś na ekranie dotykowym. Jeszcze używają tu ekranów co znaczy, że nie jest to najpopularniejszy i najczęściej odwiedzany hotel. Prawie we wszystkich miejscach używa się już ekranów wyświetlanych.
- Przepraszam – Starałam się wyglądać na zmachaną – Chciałabym wynając pokój.
- Dobrze, mogę prosić dowód osobisty – Kobieta około trzydziestki, wydała się miła.
- Nie mam przy sobie torebki, udało mi się wziąć tylko portfel. Jechaliśmy z mężem i dziećmi do Venox. Wyszłam do bufetu i nie wróciłam na czas przed odjazdem pociągu. Musiałam pojechać późniejszym przy okazji tłumacząc się wszystkim. Mąż zameldował się w hotelu w centrum miasta i nie ma już wolnych łóżek, więc musiałam znaleźć inny hotel.
- Ojej, cóż, dużo pani przeszła. Dobrze, w takim razie proszę podać mi swoje imię i nazwisko. Chwilowo sieć się zerwała, Internetu nie będzie przez 2 dni, ale wszelkie potwierdzenia prześlę na adres email jak już naprawią sieć, dobrze? – Idealnie, chłopcy się spisali i odcięli właściwy kabel, teraz nie będzie miała jak sprawdzić, czy jest taka osoba w rejestrze.
- Feith Jovamir – Podałam pierwsze lepsze imię i nazwisko, które przyszło mi do głowy. – Aha i poproszę pokój czteroosobowy. Jutro mąż z dziećmi mają do mnie dołączyć, bo w tamtym hotelu wykupili nocleg tylko na jeden dzień.
- Dobrze – Powiedziała i po chwili szłam już w stronę windy z kluczem w ręce.
Weszłam do pokoju i rozejrzałam się dookoła. Normalne łóżka, ogólnie cały hotel był w mocno starym stylu. Otworzyłam okno i zdjęłam poszewkę z jednej z poduszek i przewiesiłam ja przez framugę okna. To miało dać znać chłopakom, które okno jest moje.
Ledwo policzyłam pieniądze już usłyszałam jak jeden z nich – Jarem wpadł przez okno i upadł na ziemię z głuchym stęknięciem. Wstał i otrzepał się z kurzu po czym zobaczył jak szykuję się do wyjścia.
- Idziesz gdzieś? – Zapytał przyglądając się mi – Idę kupić parę potrzebnych rzeczy, nie obejdzie się bez nowych ciuchów i farby do włosów. – Podeszłam do drzwi chcąc pociągnąć za klamkę, ale Jarem mnie zatrzymał.
- Uważaj na siebie dobrze? – Popatrzył mi się w oczy a ja kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz